Archiwum dla Styczeń 2023

IV niedziela zwykła, rok A

Można by – jak czynią to zwykle kaznodzieje – omawiać kolejno wszystkie błogosławieństwa. Spróbujmy jednak nabrać dystansu i spojrzeć na ich całość z góry – On też wyszedł na górę…
Wyszedł na górę i jak Mojżesz ogłasza Nowe Prawo, nową konstytucję, założenia swojego Kościoła…
Idąc jednak tropem kolejnych niedzielnych ewangelii, dostrzegamy sukcesywne objawianie prawdy o Jezusie: najpierw świadectwo Ojca i Ducha podczas chrztu w Jordanie; potem mocne świadectwo Jana Chrzciciela; następnie świadectwo powoływanych uczniów; i dziś… świadectwo samego Jezusa o sobie… Formułując zestaw błogosławieństw komponuje swój autoportret – objawia siebie! On mówi dziś o sobie!…

Wiemy, że podstawowym znaczeniem greckiego przymiotnika makarioi tłumaczonego jako „błogosławieni” jest: „szczęśliwi”. Jezus zdaje się więc zapewniać tych, którzy potrafią przyjąć Jego zbawcze posłannictwo, że są lub będą „szczęśliwymi”…
I tu pojawia się jakiś wewnętrzny bunt… Gdy słucham błogosławieństw – przed oczyma jawi mi się obraz słabych i ciągle poniewieranych chrześcijan… Odnoszę też wrażenie, że błogosławieństwa są zapowiedzią nagrody dla tych, którzy umieją na ziemi przegrywać… Gdzieś podświadomie zaczynam je negować!…
Szczęście po ludzku jest przecież ściśle związane z osiąganiem sukcesu – im więcej sukcesów tym więcej szczęścia… Szczęśliwymi są ci, którzy nie muszą płakać; szczęśliwymi są ludzie mocni – a o ich sukcesie decyduje zwykle tupet, siła głosu i twardość pięści; szczęśliwymi są ci, którzy potrafią wymierzać sprawiedliwość bez zbędnych emocji (uczucia, miękkie serce i przebaczenie to forma słabości); szczęśliwymi są wreszcie ci, którzy umieją się dobrze urządzić: innym dobrze, ale sobie najlepiej… Nie da się więc tak po ludzku przyjąć programu, w którym szczęście ma być związanie z umiejętnością ponoszenia klęski…

Z drugiej strony jednak wiemy, że chrześcijaństwo nie jest dla mięczaków – chrześcijaństwo jest dla twardzieli… Bycie chrześcijaninem naprawdę wymaga odwagi, siły i samozaparcia… A odwaga, siła i chrześcijańskie samozaparcie potrzebuje szczególnej łaski i błogosławieństwa…
Może więc w tych błogosławieństwach właśnie o to chodzi… Może właśnie dlatego słyszymy: Błogosławieni jesteście już – a nie w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości…
Szczęśliwi jesteście już – bo już otrzymaliście łaskę i możecie zadbać o czystość serca uzdalniającą do oglądania Boga; bo macie odwagę podejmowania czynów miłosierdzia; bo macie energię by podjąć wysiłek zmierzający do wprowadzania na ziemi sprawiedliwości społecznej przez dobrowolne dzielenie się z potrzebującymi tym, co sami posiadacie; bo już jesteście nastawieni na wprowadzanie pokoju, czyli tego, co ludzi jednoczy a nie dzieli… itd., itp.
Szczęśliwi jesteście – bo już otrzymaliście łaskę „bycia twardzielami” – chrystusowymi twardzielami (sic!)

I wracając do początku: wyszedł na górę i mówił do tych, którzy zechcieli pójść za Nim… On nie tylko naucza „z góry” – On jest Drogą na szczyt… On towarzyszy, zaopatruje w prowiant, ostrzega przed przepaścią i asekuruje… Towarzyszy i nie pogania, nie narzuca tempa bym nie dostał zadyszki, czeka cierpliwie, gdy przystanę na chwilę…
I chyba tym właśnie są Jego błogosławieństwa – to łaska, dzięki której jestem w stanie przejść tę drogę razem z Nim. Czyż to nie szczęście !?!…

Dodaj komentarz

III niedziela zwykła, rok A

Zacznijmy od końca: po pierwsze: uczynię was rybakami ludzi – to chyba jedna z definicji Kościoła…
Samo „łowienie” trochę mnie przeraża – bo od lat zajmuję się problematyką sekt i różnymi sposobami werbowania. W tej definicji nie chodzi jednak o jakąś sektę, grupę czy wspólnotę, która „łowi” ludzi dla siebie… Akcent zdecydowanie został położony na wyciąganie z wody… W języku biblijnym woda symbolizuje niestabilność tego świata, niebezpieczeństwo i bezmiar, w którym można zginąć… Stąd misją Kościoła staje się „wyławianie” ludzi z bezmiaru tego niebezpiecznego świata… „Wyławianie” – pomimo tego, że człowiek czuje się w tym świecie jak ryba w wodzie – że jest mu dobrze, że nie potrzebuje niczego więcej – i przez myśl mu nie przechodzi, że to życie nie jest prawdziwe…
Misją Kościoła jest pomóc człowiekowi „wyjść z Matrixa”…

Po drugie: tajemnica powołania…
Jan w swojej ewangelii zanotował, że gdy Jan Chrzciciel wskazał na Jezusa – jego uczeń Andrzej ruszył za Jezusem. Dzień później, tenże Andrzej, przyprowadził do Jezusa swego brata Szymona zwanego Piotrem… Mateusz opisuje powołanie Andrzeja i Szymona Piotra nad jeziorem… Czyżby nie wytrwali przy Jezusie i wrócili do swoich obowiązków i połowu?… Czy chodzi tu o jakiś rodzaj zawahania i chwilę słabości? – jak potem, po śmierci i zmartwychwstaniu, którego nie rozumieli i wrócili znowu do łowienia ryb…
I to tajemnicze i jakże znaczące drugie powołanie Jezusa – On nie szuka nowych ludzi… Nie mówi: jeśli wy odchodzicie, to znajdę sobie kogoś innego, wierniejszego… Obrażanie się i szukanie innych nie jest logiką Boga…
Jego logiką jest wzywanie do nawrócenia… Nawracajcie się: ciebie powołałem i się nie zniechęcę – nie zrezygnuję z ciebie… Tylko nawrócenie otwiera przed człowiekiem szansę uczestniczenia w życiu doskonalszym niż to, które jest…

I po trzecie: w Kościele nie ma przypadków – ta ewangelia przypomina, że dzisiejsza niedziela jest Niedzielą Słowa Bożego… Przypomina o Słowie przychodzącym do tych, którzy trwają w ciemności… W Galilei zamieszkał Zbawiciel – w krainę śmierci, do tych, którzy Boga i światła wcale nie szukali – zstępuje światło wielkie
To ewangelia o wrażliwości na zapowiedzi i proroctwa Pisma… Taką wrażliwość posiada Mateusz – autor dzisiejszej ewangelii – który czytając proroctwo Izajasza o ziemi Zabulona i Neftalego: Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie i mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło wzeszło – mówi: właśnie jestem tego świadkiem, to proroctwo spełnia się w moich oczach…
Taką wrażliwość przypisuje również powoływanym przez Chrystusa… Dla Mateusza jest jasne, że ci, którzy znają proroctwa idą za Chrystusem… – dają się porwać świadectwu Pisma…
Papież Franciszek w swoim Liście Aperuit Illis ogłaszającym Niedzielę Słowa Bożego – przypomniał słowa św. Hieronima: Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa… I dodał: Biblia należy (…) do ludu zebranego, aby jej słuchał i odnalazł się w jej Słowie. (…) Biblia jest Księgą Ludu Pana, który w słuchaniu Jego głosu przechodzi od rozproszenia i podziału do jedności. Słowo Boga jednoczy wiernych i sprawia, że stają się jednym ludem…

Dodaj komentarz

II niedziela zwykła, rok A

Po pierwsze, jest w dzisiejszej ewangelii coś niezrozumiałego i dość dziwnego – Jan aż dwa razy się zarzeka: Ja Go przedtem nie znałem (J 1,31a i J 1,33a) – a przecież byli krewnymi… Byli kuzynami, więc niemal pewnym jest, że spędzili z sobą część dzieciństwa, bawili się razem i może nawet uczyli… Co więcej, Jan już w okresie prenatalnym – w łonie matki swojej Elżbiety – rozpoznał Jezusa i „ucieszył się” z wizyty Maryi, która była w stanie błogosławionym – jak wspomina Łukasz (1, 44)… To dlaczego teraz mówi: Ja Go przedtem nie znałem?
„Nie znałem Go” – bo jest różnica między znajomością faktów z życia osoby, a poznaniem samej osoby… Jan po prostu przyznaje się do tego, że poznał wiele faktów z życia Jezusa, ale nie poznał samego Jezusa…
I te słowa są dla nas niesamowitą przestrogą… Bywa, że chwalimy się znajomością Jezusa, czasami z Nim współpracujemy, może nawet odczuwamy jakiś rodzaj pokrewieństwa… I nawet przez myśl nam nie przejdzie, że znamy jedynie fakty z Jego życia, znamy to, co zapisano w ewangelii – nie znamy jednak Osoby…
Jan chce nas ostrzec i przypomnieć, że rutynowe wykonywanie wielu praktyk religijnych, a nawet czytanie Pisma Św. i literatury religijnej, nie zagwarantuje nam znajomości Osoby Jezusa… I dotyczy to również – a może i przede wszystkim – nas księży. Znajomość Pisma św. i Tradycji Kościoła, a nawet głoszenie pięknych i trafiających w serca i umysły wiernych kazań, nie gwarantuje znajomości Jego Osoby…
A poznać Go – to być w stanie z pełnym przekonaniem zaświadczyć: Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata… On nie jest naprawiaczem świata… On z cierpiącym cierpi, upadającemu towarzyszy, potrzebującemu daje łaskę wytrwania w braku… On jest Barankiem, który gładzi grzech świata – przyszedł jedynie po to, by odkupić i zbawić!…
To chyba dlatego słowa, które objawiają prawdziwą znajomość Chrystusa pojawiają się w kulminacyjnym momencie mszy św.: Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata… To misja Kościoła, który wskazuje Chrystusa… Kościoła, który nie głosi siebie samego, ale głosi Chrystusa… Chrystusa, który zbawia, wyzwala od grzechu i prowadzi do spotkania z Ojcem…

Ale jest w tej ewangelii jeszcze coś, co powinno nas zaniepokoić… To Jan – a nie Jezus – zwraca uwagę, że wiara nie jest sprawą prywatną… – i dlatego to tak piękna i mocna ewangelia…
Wiara nie jest i nie może być sprawą prywatną – bo z autentyczną wiarą nie ma nic wspólnego praktykowanie jej w ukryciu, lub tylko pośród tych jedynie, których nie „zgorszę” moim wyznaniem…
Dla Jana jest oczywistym, że uwierzyć oznacza: wyznać, przyznać się do Tego, w którego wierzę, i więcej nawet: wskazać na Niego… Jan poznał, uwierzył, i nie zachował tego dla siebie… Momentalnie zaczął krzyczeć: Oto Baranek Boży… oto Ten… Dla niego wyznacznikiem autentycznej wiary jest pragnienie apostolstwa, i to pragnienie realizowane, a nie w potencji tylko… Dla niego oczywistym jest, że uwierzyć i zachować to dla siebie; że uwierzyć i nie wskazywać na Tego, w którego się uwierzyło – to tak naprawdę „nie uwierzyć”… Dla niego taka postawa nie ma sensu… Wiara jest świadectwem, i nie da się jej zamknąć w sercu jedynie…
To Jan Chrzciciel swoją postawą woła wprost: nie można być wierzącym i niepraktykującym – to po prostu nie ma sensu… Wiara niewyznana i niewyznawana nie jest wiarą…
Niech więc pustynia naszego życia rozkwitnie żywym świadectwem: Oto Baranek Boży… Oto Ten…

Dodaj komentarz

Święto Chrztu Pańskiego 2023

Kończymy okres Bożego Narodzenia. Liturgia podsumowuje to, co Bóg objawia nam o sobie: stał się człowiekiem abyśmy również my mogli stać się dziećmi Bożymi… Przypomina nam, że w momencie chrztu każdego z nas otwarło się niebo i do każdego z nas kochający Ojciec powiedział: ty jesteś mój syn umiłowany… ty jesteś moja córka umiłowana… Tworzymy realną rodzinę…
Dlatego przecież stał się człowiekiem: by być blisko każdego z nas… By dotykać tego co ludzkie i samemu dać się dotknąć… I co jest niesamowite: dotyka tak mocno, że pozwala się uznać za grzesznika i wchodzi w wody Jordanu… Jan powstrzymywał Go, mówiąc: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? (…) Ustąp teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe. Teraz pozwala się uznać za grzesznika – na krzyżu wszystkie nasze grzechy przejmie…

Ale jest jeszcze coś niesamowitego w dzisiejszej tajemnicy Jezusowego chrztu… Dziś Jezus nie tylko objawia publicznie kim jest, ale również – a może przede wszystkim – Bóg daje się poznać jako Trójca… – Ojciec, Syn i Duch… – sama Miłość (!!!). Każdy z nas został ochrzczony w imię Trójcy właśnie…
A miłość o tyle jest „miłością”, o ile jest wyznana… Dlatego wyznaje nam miłość posyłając swojego Syna… Jego miłość zostaje zakomunikowana i objawiona przez słowa i czyny Syna…
Na tym się jednak nie kończy: Ojciec z Synem wyznają nam miłość posyłając Ducha… Miłość zostaje nie tylko wyznana, ale i wszczepiona w nas: Duch Miłości w nas jest, nas przenika i w nas kocha… I to jest chyba najgłębsza treść tajemnicy chrztu…

Prawdą jest, że dzisiejsze święto skłania, by mówić: o obmyciu w wodzie chrztu i zgładzeniu grzechu pierworodnego; o zalążku wiary, który otrzymujemy; o łasce Ducha, która uzdalnia do pójścia za Chrystusem; itd., itp. Dziś jednak – pośród tych wszystkich, jakże ważnych prawd – spróbujmy usłyszeć Boże wyznanie miłości… Takie wprost, do każdego z nas z osobna…

Spróbujmy więc dotknąć w naszej świadomości faktu, że jestem ochrzczony – co znaczy, że „Bóg wyznał mi swą miłość!” Cóż piękniejszego w życiu mogło się wydarzyć?…
Jestem ochrzczony – jestem pokochany… I to nie na chwilę – bo On nie jest „chwilowy”… On jest wieczny, więc i Jego Miłość jest wieczna… Chyba nic więcej już do szczęścia mi nie potrzeba…
Dziś dziękuję za chrzest !!!…

Dziewięć lat temu (8.01.2014), papież Franciszek, powiedział do uczestników liturgii: Pozwalam sobie dać wam radę, więcej – zadanie na dziś: po powrocie do waszych domów poszukajcie daty waszego chrztu. (…) Jeśli nie będziemy jej znali, grozi nam zatracenie pamięci tego, co Pan w nas uczynił, pamięci o otrzymanym przez nas darze. (…) Musimy rozbudzić pamięć naszego chrztu…
A więc zadanie dla każdego z nas: poszukajcie (jeśli jeszcze jej nie znacie) daty waszego chrztu… Ja datę swojego znam!!!…

Dodaj komentarz

Uroczystość Objawienia Pańskiego 2023

Miało być objawienie, poznanie prawdy, zrozumienie – a tu jakby zaciemnienie!… Piszemy na drzwiach mieszkań pierwsze litery imion trzech króli: Kacper, Melchior i Baltazar – a w ewangelii imion tych nie ma… Nie ma nawet mowy o tym, że było ich trzech. Co więcej, ewangelia wcale nie mówi o królach. Nawet gwiazda, która prowadziła mędrców ze wschodu powinna być na zachodzie – jeśli szli ze wschodu za gwiazdą, to znaczy, że przywędrowali na zachód…
Coś jest nie tak – miało być objawienie, wytłumaczenie – a tu same zagadki… Imiona mędrców [króli] wymyślono, by zapamiętać, co pisać na drzwiach domów: Christus mansionem benedicat – Chrystus mieszkanie błogosławi. Liczba „odwiedzających” – odzwierciedla pewnie ilość darów albo znanych ras, a może nawet „pełnię” – „trzy” może symbolizować uniwersalizm objawienia… Mateuszowi nie chodziło też pewnie o jakieś zjawisko astronomiczne obserwowane na niebie [kometę lub koniunkcję planet] – ale o proroctwo Balaama z Księgi Liczb: Widzę Go, lecz jeszcze nie teraz. Dostrzegam Go, ale nie z bliska. Wschodzi gwiazda z Jakuba, a z Izraela podnosi się berło… – daleka gwiazda staje się bliskim „Wschodzącym Słońcem”. A królowie? Może tradycja chciała zaznaczyć, że prawdziwa władza powinna się opierać na mądrości, poszukiwaniu prawdy, sensu życia…

W dzisiejszym hymnie w jutrzni czytamy: Jawi się Byt, który nie ma Początku swego ni kresu, Starszy od mgławic pierwotnych, Największy, wzniosły, bez granic. A antyfona do „Pieśni Zachariasza” dodaje: Dzisiaj się Kościół złączył z Chrystusem, swoim Oblubieńcem, który go z grzechów obmył w Jordanie; biegną mędrcy z darami na królewskie gody, a woda przemieniona w wino cieszy biesiadników. Alleluja. Jaka jest więc treść dzisiejszego święta?
Może ta właśnie, że objawienie dokonywało się w czasie: najpierw w Betlejem, potem podczas chrztu w Jordanie i wreszcie poprzez pierwszy cud w Kanie Galilejskiej, do tego można by jeszcze dodać przemienienie na górze… – wszystkie te wydarzenia były włączone w jedną tajemnicę tego święta…
Gdy je ustanawiano w III w., to obejmowało ono nawet Boże Narodzenie – nie było osobnego święta. Dopiero w IV w. Kościół postanawia wydzielić osobne święto Bożego Narodzenia i wyłączyć potem tajemnice związane z Chrztem Pańskim i cudem w Kanie… W treści święta Objawienia Pańskiego pozostaje więc tylko „objawienie się Mesjasza całemu światu” (a nie tylko Żydom) – czyli pokłon Mędrców…

Może więc „treścią” dzisiejszego święta jest samo poszukiwanie… Może chodzi o odwagę, by tak jak mędrcy pragnąć widzieć szerzej i wyruszyć w drogę?… Może ukrywa się w tym święcie intuicja, że Bóg objawia się tym, którzy mają w sobie pasję poszukiwania… Objawia się tym, którzy potrafią zostawić siebie i być darem dla innych…
I w tym momencie przypomina mi się znana pewnie wszystkim, legenda o czwartym królu… Opowiada ona o spóźnionym „mędrcu”, który w drodze za „gwiazdą” rozdał dary przeznaczone dla Pana tym, którzy w danym momencie ich najbardziej potrzebowali. I gdy wydawało się, że celu nie osiągnął, że schodził z areny życia pokonany – jego „rozdane” dary zostały przyjęte przez Pana: Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, cokolwiek uczyniłeś jednemu z tych braci najmniejszych, Mnie uczyniłeś…
Wielu szuka Go po omacku – chcąc odnaleźć w Nim spełnienie, światło, prawdę o własnej godności… Ale wielu też nie zdaje sobie sprawy, że On „objawia się” w drugim człowieku: człowieku potrzebującym, czekającym na wyciągnięcie pomocnej dłoni, na uśmiech, na odwiedziny, na towarzyszenie po prostu…

W tajemnicy dzisiejszego święta ukryta jest więc piękna intuicja: On daje się poznać – „objawia się” – tym, którzy naprawdę szukają… Dziś mówi do współczesnych „mędrców”, tych poszukujących: jeśli naprawdę szukasz, to znajdziesz Tego, który jest Prawdą; jeśli naprawdę szukasz, to już jesteś prowadzony przez Ducha Prawdy… Jeśli naprawdę…
I jednocześnie przestroga, że „bycie poszukującym” jest tylko pewnym etapem życia a nie sposobem na życie… Gwiazda prowadzi „poszukujących” do poznania – prawdziwego poznania Mesjasza – także i pogan…

1 komentarz

Uroczystość Świętej Bożej Rodzicielki Maryi 2023

Dzień Błogosławieństwa – Słowo dzisiejszej Liturgii jest słowem błogosławieństwa… I to błogosławieństwa bardzo osobistego – błogosławieństwa skierowanego do każdego z nas z osobna: Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie swoje oblicze i niech cię obdarzy pokojem (Lb 6,24-26). I ta niesamowita intuicja, że o wiele lepsze dla mnie jest to, by to właśnie Bóg widział mnie a nie ja Jego. Jeśli On mnie widzi, to nie może mi się stać nic złego…

I ewangelia: Gdy nadszedł dzień ósmy i należało obrzezać Dziecię, nadano Mu imię Jezus, którym Je nazwał anioł, zanim się poczęło w łonie Matki (Łk 2,21). Jezus, z hebrajskiego Jeszua (od Jehoszua, Jahweh szoah) oznacza „Jahwe jest zbawieniem” – czyż to nie konkret błogosławieństwa? To samo imię nosił Jozue (Jeszua), który wprowadził Izraela do Ziemi Obiecanej. Dziś nowy Jozue wprowadza nas również do Ziemi Obiecanej – miejsca zamieszkiwania samego Boga…

I święto Świętej Bożej Rodzicielki… Błogosławieństwo Boga ma wymiar bardzo realny – a jedynym gwarantem i strażniczką prawdy, że Syn Boży stał się prawdziwym człowiekiem jest osoba Maryi… Bóg, przyjmując człowieczeństwo, przez pierwsze dziewięć miesięcy swego ludzkiego życia kształtował się w łonie swojej matki, był niemowlęciem, przechodził kolejne etapy ludzkiego rozwoju. Jedynie ona jest gwarantem spełnienia nadziei, że Bóg ciągle będzie wchodził w naszą osobistą historię, w dzieje każdego z nas – bo to jest Jego sposób na obdarzanie nas swoim błogosławieństwem…

Jest jeszcze jeden wymiar błogosławieństwa w dzisiejszej ewangelii – a może bardziej „drogi” jaką to błogosławieństwo do nas dociera. Pasterze pospiesznie udali się do Betlejem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie (Łk 2,16). Szukali Dziecięcia – to Ono było najważniejsze – a zauważyli najpierw Maryję i Józefa. To porządek odnajdywania Jezusa – albo raczej przychodzenia Boga do nas… Błogosławieństwo Jego obecności dociera do nas poprzez Maryję i Józefa – poprzez drugiego człowieka…
Każdy z nas ma w swoim życiu takie Maryje i takich Józefów, dzięki którym On do mnie dotarł. To oni są moim błogosławieństwem…
To przez nich nam Bóg dziś błogosławi…

Dodaj komentarz