Archiwum dla 29 stycznia, 2023

IV niedziela zwykła, rok A

Można by – jak czynią to zwykle kaznodzieje – omawiać kolejno wszystkie błogosławieństwa. Spróbujmy jednak nabrać dystansu i spojrzeć na ich całość z góry – On też wyszedł na górę…
Wyszedł na górę i jak Mojżesz ogłasza Nowe Prawo, nową konstytucję, założenia swojego Kościoła…
Idąc jednak tropem kolejnych niedzielnych ewangelii, dostrzegamy sukcesywne objawianie prawdy o Jezusie: najpierw świadectwo Ojca i Ducha podczas chrztu w Jordanie; potem mocne świadectwo Jana Chrzciciela; następnie świadectwo powoływanych uczniów; i dziś… świadectwo samego Jezusa o sobie… Formułując zestaw błogosławieństw komponuje swój autoportret – objawia siebie! On mówi dziś o sobie!…

Wiemy, że podstawowym znaczeniem greckiego przymiotnika makarioi tłumaczonego jako „błogosławieni” jest: „szczęśliwi”. Jezus zdaje się więc zapewniać tych, którzy potrafią przyjąć Jego zbawcze posłannictwo, że są lub będą „szczęśliwymi”…
I tu pojawia się jakiś wewnętrzny bunt… Gdy słucham błogosławieństw – przed oczyma jawi mi się obraz słabych i ciągle poniewieranych chrześcijan… Odnoszę też wrażenie, że błogosławieństwa są zapowiedzią nagrody dla tych, którzy umieją na ziemi przegrywać… Gdzieś podświadomie zaczynam je negować!…
Szczęście po ludzku jest przecież ściśle związane z osiąganiem sukcesu – im więcej sukcesów tym więcej szczęścia… Szczęśliwymi są ci, którzy nie muszą płakać; szczęśliwymi są ludzie mocni – a o ich sukcesie decyduje zwykle tupet, siła głosu i twardość pięści; szczęśliwymi są ci, którzy potrafią wymierzać sprawiedliwość bez zbędnych emocji (uczucia, miękkie serce i przebaczenie to forma słabości); szczęśliwymi są wreszcie ci, którzy umieją się dobrze urządzić: innym dobrze, ale sobie najlepiej… Nie da się więc tak po ludzku przyjąć programu, w którym szczęście ma być związanie z umiejętnością ponoszenia klęski…

Z drugiej strony jednak wiemy, że chrześcijaństwo nie jest dla mięczaków – chrześcijaństwo jest dla twardzieli… Bycie chrześcijaninem naprawdę wymaga odwagi, siły i samozaparcia… A odwaga, siła i chrześcijańskie samozaparcie potrzebuje szczególnej łaski i błogosławieństwa…
Może więc w tych błogosławieństwach właśnie o to chodzi… Może właśnie dlatego słyszymy: Błogosławieni jesteście już – a nie w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości…
Szczęśliwi jesteście już – bo już otrzymaliście łaskę i możecie zadbać o czystość serca uzdalniającą do oglądania Boga; bo macie odwagę podejmowania czynów miłosierdzia; bo macie energię by podjąć wysiłek zmierzający do wprowadzania na ziemi sprawiedliwości społecznej przez dobrowolne dzielenie się z potrzebującymi tym, co sami posiadacie; bo już jesteście nastawieni na wprowadzanie pokoju, czyli tego, co ludzi jednoczy a nie dzieli… itd., itp.
Szczęśliwi jesteście – bo już otrzymaliście łaskę „bycia twardzielami” – chrystusowymi twardzielami (sic!)

I wracając do początku: wyszedł na górę i mówił do tych, którzy zechcieli pójść za Nim… On nie tylko naucza „z góry” – On jest Drogą na szczyt… On towarzyszy, zaopatruje w prowiant, ostrzega przed przepaścią i asekuruje… Towarzyszy i nie pogania, nie narzuca tempa bym nie dostał zadyszki, czeka cierpliwie, gdy przystanę na chwilę…
I chyba tym właśnie są Jego błogosławieństwa – to łaska, dzięki której jestem w stanie przejść tę drogę razem z Nim. Czyż to nie szczęście !?!…

Dodaj komentarz