V niedziela wielkanocna, rok B

Piękny znak nadziei – Bóg przestał się uskarżać na winnicę, która w Starym Testamencie była dla Niego rozczarowaniem. Teraz to Jego Syn stał się krzewem winnym! I choć każdy z nas – osobiście, jednostkowo – może Boga zawieść, to niemożliwym się stało, by Boga mógł zawieść Kościół… Kościół jest sakramentem Syna – i choć składa się z grzeszników – nigdy nie przestaje być świętym…

Ale symbol Krzewu Winnego niesie w sobie jeszcze niesamowicie piękną tajemnicę bliskości Boga i człowieka. Jesteśmy z Nim złączeni, z Niego wyrastamy, z Niego czerpiemy soki, dzięki Niemu nasze życie ma sens…
Jako chrześcijanie żyjemy życiem samego Chrystusa – to coś więcej niż bycie tylko dzieckiem Boga. Dzieci otrzymują życie od swoich rodziców, ale żyją już swoim życiem. Z nami jest inaczej – my jesteśmy zaszczepieni i nie mamy swojego życia poza Krzewem. Już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus – jak mówi św. Paweł. Moje życie, to życie Chrystusa, który przyjmuje formę mojego życia…
Wytrwajcie we Mnie (…) latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – o ile nie trwa w winnym krzewie… Latorośl może żyć i owocować tylko wtedy, gdy jest złączona z krzewem. Człowiek nie jest zdolny do życia nadprzyrodzonego sam z siebie – ono zależy całkowicie od Chrystusa…

Pamiętam, jak parę lat temu w Jamnej – podczas sadzenia winnicy – padło pytanie dotyczące dzisiejszej ewangelii: czy kiść winogron (o którą chodzi w produkcji wina) jest owocem krzewu czy latorośli? Odpowiedź była oczywista: kiść winogron jest owocem i jednego i drugiego. Krzew winny wydaje swe owoce w latoroślach – jego urodzajność wyraża się poprzez latorośle…
Podobnie jest z nami i z Chrystusem… Chrystus przynosi owoc w nas, którzy w Nim trwamy, i którzy jesteśmy z Nim zjednoczeni… Płodność Chrystusa wyraża się w nas i poprzez nas. Oto misterium bliskości Chrystusa i nas…

Ale jest w tej ewangelii jeszcze przestroga: Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie…
Bóg sam troszczy się o jedność latorośli z Synem i nie ma tu miejsca na jakąkolwiek połowiczność… Albo latorośl jest częścią krzewu winnego, albo zostaje od niego oddzielona i wyrzucona w ogień… Albo przynosi owoc albo usycha…
Tu nie chodzi o społeczne deklaracje czy nawet formalne wypełnianie praktyk religijnych… Wiara domaga się owocu – a owoc jest czymś realnym i namacalnym… Bo to nic innego jak tajemnica płodności Chrystusa w nas i przez nas…

Jestem jeszcze w Rzymie… Tu, w dominikańskiej Bazylice San Clemente, można zobaczyć niesamowitą mozaikę krzyża jako krzewu winnego… To waśnie kazanie na dzisiaj…
Pozdrawiam z Rzymu…

  1. Dodaj komentarz

Dodaj komentarz