Archiwum dla 14 kwietnia, 2024

III niedziela wielkanocna, rok B

Tydzień temu słyszeliśmy: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż do mego boku… Dziś znowu to niesamowicie mocne podkreślenie realnej cielesności po zmartwychwstaniu… Ciało przemienione, przebóstwione, ale jednak prawdziwe. Popatrzcie na moje ręce i nogi,… dotknijcie się Mnie i przekonajcie: duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam… I jakby tego było jeszcze za mało – zjadł kawałek pieczonej ryby…
Niesamowity jest ten upór Jezusa, by uczniowie dostrzegli po zmartwychwstaniu Jego prawdziwą cielesność… By dotarło do ich świadomości, że nie jest ani duchem ani zjawą; że nie jest wytworem ich wyobraźni czy projekcją ich tęsknoty… Wytwór wyobraźni nie zje im przecież ryby…

Tydzień temu wspominałem, że ten nacisk na cielesność po zmartwychwstaniu ma ukazać wartość ludzkiego ciała… Ciała, które stało się „tworzywem” osobistego zmartwychwstania każdego z nas… Wierzymy nie tylko w to, że dusza ludzka jest nieśmiertelna… Ale przede wszystkim w „ciała zmartwychwstanie”!!!… Ciało nie jest „skutkiem ubocznym” czy „błędem” w stworzeniu, nie jest też zbędnym dodatkiem ludzkiej natury…
Nasze ludzkie ciało przez Chrystusa i w Chrystusie Zmartwychwstałym staje się najbardziej integralną i ważną „częścią” człowieka… Tego ciała w tajemnicy Wcielenia pragnął sam kochający Bóg. To Bóg właśnie, chcąc wyeliminować to, co człowieka od Niego oddziela, w ciele ludzkim umiera i zmartwychwstaje… Zmartwychwstanie więc musiało zaangażować ciało…

Tydzień temu mówiłem również o tym, że trudno jest nam czasem zaakceptować Kościół – czyli Mistyczne Ciało Chrystusa… Bo zawstydza nas ono ranami grzechu, skandali i pychy… On tymczasem nie wstydzi się ran – pokazuje je uczniom… Popatrzcie na moje ręce i nogi: to Ja jestem. Dotknijcie się Mnie… On nie wstydzi się poranionego brudem grzechów Ciała swego Kościoła…
W imię Jego głoszone będzie nawrócenie i odpuszczenie grzechów… Tajemnica odpuszczenia grzechów to tajemnica zrozumienia ran w Jezusowym Ciele Kościoła… To tajemnica doświadczenia prawdziwego przebaczenia i pokoju…

Żyjący na przełomie II/III w. wielki teolog chrześcijański Tertulian powie: Caro salutis est cardo – ciało jest pryncypium, punktem oparcia zbawienia… A to znaczy, że znakiem rozpoznawczym prawdziwego chrześcijaństwa jest realizm Wcielenia!!! Że celem życia chrześcijanina: nie jest nieśmiertelność duszy – ją już mamy – ale zmartwychwstanie ciała…
To my też, w naszych ciałach tworzymy Jego Mistyczne Ciało – Kościół… Zmartwychwstały jest obecny w Kościele – w nas!… w naszych ciałach!!!
Pierwsi chrześcijanie wiedzieli, że kościół [jako budowlę] należy budować od wewnątrz – to ludzie stanowią prawdziwą świątynię (sic!!!)… Kościoły były budowane na planie krzyża – bo ludzie je wypełniający przyjmują postać ukrzyżowanego Pana, który zwyciężył śmierć… Kościoły orientowano – ku wschodowi – by człowiek na liturgii mógł zdążać ku wschodowi, ku Chrystusowi…

Chrześcijaństwo musi być „cielesne” – angażujące naszą cielesność – bo inaczej go nie będzie… Religia nie jest wrogą ciału i cielesności… Tajemnica Wcielenia i obecności w nas Zmartwychwstałego dotrze do nas tylko wtedy, gdy przestaniemy się bać angażować naszą cielesność w tworzenie relacji z Bogiem – choćby w modlitwę…
Współbracia dominikanie, gdy podglądali św. Dominika jak się modlił – mówili, że: wstawał, siadał, klękał, kłaniał się, klaskał w dłonie, mówił i wołał, chodził po kościele – ciągle się ruszał…
Dziś tak nie potrafimy – dziś modlitwę staramy się „odcieleśnić”… Stajemy się takimi modlitewnymi katatonikami… W średniowieczu powiedzieliby, że nie umiemy się modlić…
A ruch nie jest przecież przeciwieństwem skupienia… Zadajcie sobie pytanie, dlaczego ksiądz na mszy św. jest bardziej skupiony od pozostałych uczestników mszy?… Bo jest w ruchu – wykonuje czynności liturgiczne – bo rusza się, angażuje ciało… A wierni często siedzą w ławkach – w takim „klękosiadzie” – i mają rozproszenia – bo się nie ruszają…
Nasze człowieczeństwo stało się przez Chrystusa narzędziem zbawienia – trzeba więc uruchomić czasem swe ciało… Anima est forma corporis – dusza kształtuje ciało i wyraża się w nim na sposób cielesny… Ale nie tylko dusza pobudza ciało – ciało pobudza również i duszę!!!…
Dla przykładu: jeśli wykonuję tzw. przyklęk z telemarkiem – a moje przeżegnanie się wygląda jak odganianie muchy – to jaki komunikat otrzymuje moja dusza?… Czy taka „gimnastyka” przybliży mnie do Boga?
Nie bójmy się więc naszych ciał – one są tworzywem naszego zmartwychwstania – niech więc się staną również i drogą do bliższego kontaktu z Bogiem!!!…

Dodaj komentarz