XXVII niedziela zwykła, rok C

Piękna i krótka katecheza o wierze… – zasadniczo dwie podpowiedzi:

Pierwsza: wiara jest potężną „siłą” – dla wierzącego nie ma nic niemożliwego… Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna…
Nie o spektakularną magię tu chodzi. Wystarczy mieć jednak wiarę małą – jak małe ziarnko gorczycy – ale prawdziwą i szczerą, by dokonywać rzeczy po ludzku niemożliwych… Przykładem tu mogą być rodzice na wymagającym poligonie swoich rodzin, czy ciężko chorzy przekazujący pokój ducha tym, który ich odwiedzają…
Wiara nie jest zaklinaniem rzeczywistości, czy – jak ją widzą niektórzy – autoterapią… Prawdziwa wiara potrafi przeprowadzić człowieka przez sytuacje, których po ludzku nie jest w stanie zrozumieć i przyjąć, przez sytuacje, które są źródłem sprzeciwu i buntu, a nawet odwrócenia się od kochającego Stwórcy… To dzięki wierze, wszystkie trudne doświadczenia, które normalnie działają na człowieka destrukcyjnie, tegoż człowieka nie tylko nie wyniszczą, ale są w stanie poprowadzić go do pełni życia…
Sama prośba: przymnóż nam wiary nie była pewnie prośbą o następny cud czy, nie daj Boże, o magiczną sztuczkę; nie była też pewnie prośbą o udzielenie podobnej mocy, by sami mogli dokonać czegoś spektakularnego – tą wielką mocą już dysponowali… Oczekiwali czegoś więcej – oczekiwali „komentarza”, który nada sens temu wszystkiemu, co się właśnie dokonuje…

Druga: wiara jest łaską otrzymaną od Boga a nie łaską czynioną Bogu… Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: Pójdź i siądź do stołu? Czy nie powie mu raczej: Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił? (… ) Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać… To że staram się wierzyć, zaufać i ożywiać swą wiarę – nie jest łaską czynioną Bogu – jest raczej obowiązkiem każdego wierzącego…
Wiara, nad którą nie pracuję, której nie pozwalam wzrastać i rozwijać się, staje się martwa… Bywa przecież, że chcielibyśmy, by to sam Bóg biegał wokół nas, odpowiadał na nasze życzenia i był posłuszny warunkom, które Mu dyktujemy… Do tego dochodzi stagnacja i formalne pobożnościowe gesty, które są z naszej strony tak wielką łaską wobec Boga, że ani Bóg ani Kościół nie mają prawa wymagać niczego więcej, tylko cieszyć się z tego, co jest.
Ktoś kiedyś powiedział, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, a człowiek odwdzięczył mu się tym samym… Być może to jest główny powód duchowej śmierci, zagubienia i destrukcji…

Przymnóż nam wiary… – czyli daj nam zrozumieć czym ona jest naprawdę…

  1. Dodaj komentarz

Dodaj komentarz