XXVI niedziela zwykła, rok C

Obnażenie ukrytej w sercu zazdrości – zazdrości wobec tych, którym powodzi się lepiej… Na pewno żyją z nieuczciwości i spotka ich za to kara – bo, jak mówi ewangelia: biedni pójdą do nieba, a bogaci do piekła…
No i ta satysfakcja, że po śmierci będzie mi lepiej… A ten, co ma teraz dobrze, będzie miał „sprawiedliwie”, czyli gorzej…
I zarazem ta dość bolesna refleksja: przecież bogacz nie uczynił nic złego… Był, wydaje się, w miarę uczciwym i pobożnym człowiekiem… W przypowieści nie ma mowy o jego nieuczciwości, o zdobywaniu majątku w wyniku jakiejś moralnej dwuznaczności – i pewnie nie jest to zwykłe przemilczenie… Nie pogardza też Łazarzem, nie jest również bezlitosny, nie szczuje go psami – wydaje się być w miarę uczciwym człowiekiem… Jest też na swój sposób pobożny – przecież jest wierny Prawu: nie dotyka „nieczystego”, może nawet umierającego, by nie zaciągnąć na siebie rytualnej nieczystości…
Zwyczajna poprawność życia. Nie chodzi więc o pychę, o nieuczciwość czy o samo bogactwo…

O co więc chodzi? O zgodę na nędzę poza bramą mojego własnego „bogactwa” – o grzech zgody na tę nędzę…
I prawdą jest, że nędzy nie da się zniwelować niezobowiązującą filantropią. Tym bardziej, że z łatwością usprawiedliwiamy swój brak zaangażowania w walkę z nędzą często powtarzanym komunałem: „biedni zawsze będą pośród nas”…
To przypowieść o umieraniu – ale nie umieraniu bogacza i biedaka – tylko umieraniu w człowieku wrażliwości na cudzą biedę i potrzeby…
I oczywistym uproszczeniem byłoby sprowadzenie tej refleksji do zniewalającej mocy bogactwa… Przecież i ci, którzy posiadają mało, potrafią nie być dość wrażliwi, by zauważyć cudzą biedę. Bywa, że i ludzie naprawdę biedni nie potrafią zauważyć biedy innych…
I ta niesamowicie piękna logika nadawania imienia… Dziś, to ludzie bogaci i celebryci są powszechnie znani z imienia, a biedni i ubodzy pozostają bezimienni… W przypowieści jest inaczej: to bogacz jest anonimowy a biedak ma imię… Bogacz też niczego nie potrzebuje – bo żyje w przeświadczeniu, że wszystko już ma… Tymczasem leżący u bram żebrak daleki jest od myślenia o swojej samowystarczalności… On wie, że każdy kolejny dzień jest darem – że żyje tylko dlatego, że Bóg mu pomaga… Takie jest właśnie znaczenie imienia Łazarz – hebr. El-āzār: „Ten, któremu pomaga Bóg”… Tylko ten, kto nosi takie imię może być wrażliwy na ubóstwo i cierpienie drugiego – potrafi współ-odczuwać…

Św. Jan Paweł II w encyklice Redemptor hominis napisał, że współczesny świat jest rozwinięciem przypowieści o bogaczu i Łazarzu: na ziemi produkuje się więcej żywności niż potrzeba na nakarmienie wszystkich, a mimo to miliony ludzi umierają z głodu…
Ta przypowieść jest wezwaniem do zrobienia sobie rachunku sumienia z marnowania Bożych darów… Głównym źródłem biedy jest nie to, że tych dóbr jest za mało – ale to, że jest za mało wzajemnej miłości…
Może warto więc zacząć bić się w piersi, gdy jak ewangeliczny bogacz ucztujemy obdarzeni wspaniałymi darami a za drzwiami „naszego pałacu” leżą proszący „Łazarze”…

  1. Dodaj komentarz

Dodaj komentarz