XXIII niedziela zwykła, rok C

Jeśli kto (…) nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem… Takich słów w ewangelii raczej nie spodziewaliśmy się usłyszeć… Jakaś niesamowita niespójność… – przecież ewangelia to głoszenie „Dobrej Nowiny”, której istotą jest miłość: Bóg jest miłością, a człowiek stworzony na obraz i podobieństwo Boga ma kochać… I to kochać nawet nieprzyjaciół… Możemy mówić o nienawiści do grzechu, ale nienawiść wobec najbliższych, nawet siebie samego – to przecież niezgodne z Przykazaniem miłości…
Poza tym, On sam wcale nie nienawidził swoich bliskich… Dorastał w rodzinie, w jakiś sposób był przywiązany do Matki, znamy jego przyjaźń z Marią, Martą i Łazarzem, swoich uczniów nazywał przyjaciółmi i tej przyjaźni był przecież wierny…
Bibliści będą nam podpowiadać wytrych: że w językach semickich słowo „nienawidzić” oznacza: „kochać mniej”, „nie stawiać wyżej” (i tak np. w małżeństwach poligamicznych: pierwsza żona jest „kochana”, „miłowana”, a żony następne: „nienawidzone”) – co zgadzałoby się z podobnym nauczaniem Jezusa z ewangelii Mateusza (10, 37): Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien… „Nienawidzić” w znaczeniu „kochać mniej” porządkowałoby więc hierarchię wartości, czy wręcz hierarchię miłości…

Czy w tych mocnych słowach o takie właśnie uporządkowanie hierarchii miłości chodzi? I tak i nie…
Wspaniałym dopowiedzeniem do „wezwania do nienawiści” jest odwołanie się do myślenia „ekonomicznego” – do planowania… Każdy z nas – o ile podchodzi do życia poważnie – próbuje wcześniej, zanim cokolwiek przedsięweźmie, dokonać bilansu kosztów i zysków… Nawet w klasztorach planujemy budżet na rok następny – i to tak, by wszystko sie domknęło… Chrystus próbuje więc nam podpowiedzieć budowanie budżetu również na płaszczyźnie religijnej, duchowej i moralnej… Improwizacja i bałagan wcale nie sprzyjają wzrastaniu na tych płaszczyznach…
By cokolwiek osiągnąć potrzebujemy dobrego zaplanowania, może nawet jakiejś inwestycji… Tą inwestycją może być postawienie wszystkiego na Chrystusa… – całkowite zawierzenie i podporządkowanie… Stąd właśnie opozycja pomiędzy miłością do rodziny i samego siebie nawet – a miłością do Chrystusa… Nic nie może z Nim konkurować – to co od Niego odciąga powinno być przedmiotem nienawiści…
Więcej nawet, musimy przeliczyć sobie bilans strat i zysków i zadać sobie pytanie, czy stać nas na wzięcie krzyża…

Tu pojawia się jednak pewna obawa: przecież podjęcie decyzji całkowitego zawierzenia Chrystusowi przekracza nasze naturalne ludzkie możliwości… A jeśli czegoś w tej decyzji nie doszacowałem – to wiara staje się powodem zgorzknienia i narzekań?… Nie przynosi ona owoców tylko ciągłe „wyjaławianie”… Co więcej, przekazuję innym jej zafałszowany obraz…
Jak doszacować i uwiarygodnić bilans na przyszłość?… Pewnie chodzi o świadomość, że droga Ewangelii to droga dźwigania własnego krzyża – nie polegając jednak na własnych siłach, lecz na mocy Bożej… Ewangelicznej drogi nikt o własnych siłach przebyć nie potrafi. On ją tak zaprojektował, by była drogą ścisłej współpracy człowieka z Bogiem…
W nasze ludzkie obliczenia, kalkulacje na miarę własnych ludzkich sił, należy włączyć jeszcze jedną stałą: pomoc Bożej łaski… – nic jej przecież nie zastąpi… Stąd właśnie owa zachęta do nienawiści wszystkiego, czym próbujemy tę stałą zastąpić…
Zachęta do uwolnienia się od różnych „pobożnych rad” obecnych w naszych domach rodzinnych, które często nijak się mają do ewangelii: a to, że trzeba zawsze walczyć o swoje; a to, że trzeba być sprytnym i zadbać o siebie, bo nikt inny o mnie nie zadba; a to, że zawsze trzeba trochę zakombinować i oszukać, bo inaczej się w życiu nie da… itd. itp.
Gdy mówi o nienawiści domu, to wzywa do odcięcia pępowiny od świeckiego myślenia, religijnych stereotypów, przesądów, uprzedzeń i zwyczajów… Wzywa do nienawiści pogaństwa, które gdzieś tam w naszych domach ciągle ma swoje miejsce… Tylko wtedy, gdy odetnę pępowinę od świeckich i pogańskich tradycji swego domu – tylko wtedy gdy się nie dam im zniewolić… – dam radę wziąć krzyż na swoje ramiona i pójść za Chrystusem…

  1. Dodaj komentarz

Dodaj komentarz