II niedziela zwykła, rok C

Mówiąc o cudach Jezusa, mamy na myśli głównie uzdrowienia, egzorcyzmy, wskrzeszenia, a nawet rozmnożenie chleba… Cud przemiany wody w wino jest już jednak na dość odległym miejscu… Tymczasem Jan w swojej ewangelii „cudotwórczą” działalność Jezusa zaczyna właśnie od cudu w Kanie…
I znając Jana, możemy się domyślać, że nie chodziło mu zapewne o pokazanie „potęgi” cudu – a więc i mocy samego Jezusa… Jezus bawił się na weselu, które trwało około siedmiu dni… i na końcówkę wesela „załatwił” – przeliczając objętość stągwi (dwie lub trzy miary) – między 480 a 720 litrów wina…
Interesującego dialogu Jezusa z Matką również nie można sprowadzić do twierdzenia, że Matka jest w stanie wymóc bardzo wiele na swoim Synu – Janowi raczej nie mogło chodzić o to, że Syn Boży jest całkowicie posłuszny ziemskiej Matce…

Pamiętamy, że „tajemnica Kany” zawierała się pierwotnie w treści święta Objawienia Pańskiego – jak Boże Narodzenie i Chrzest Pański. Jezus objawia swoją chwałę – a może inaczej: w Jezusie objawia się chwała Boża… Objawiła się wobec mędrców ze wschodu, objawiła się podczas chrztu w Jordanie i objawia się dziś w Kanie… Nie w cudach uzdrawiania, wskrzeszania, czy innych, ale w cudzie godów weselnych…
To w Kanie, na godach weselnych: z zaproszonego gościa – staje się nie tyle starostą weselnym [zadbał o wino] – ale samym „Panem Młodym”… To On przecież stawia wino, to On zaprasza na gody… Stary Testament bardzo często mówił o Bogu, że jest Oblubieńcem – dziś Jezus mówi: to Ja nim jestem…
To tu do swojej Matki mówi: Niewiasto [nie „matko”] – odwołując się do „niewiasty” z Protoewangelii z Księgi Rodzaju. Podobnie nazwie ją również z krzyża – On już wie na czym polega Jego misja…
Wino w języku biblijnym oznacza łaskę – to tu w Kanie słyszy od swojej Matki: nie mają wina, co znaczy: „Synu, brak im łaski, zrób coś”… To tu odpowiada: „nie popędzaj mnie, jeszcze godzina mojej śmierci nie nadeszła”… Ale zarazem nie może się oprzeć sugestii Matki i czyni znak zapowiadający zbawienie – tę głęboką przemianę jakiej dokona w ludziach śmierć i zmartwychwstanie…

Niesamowita moc symboli i znaków – taka jest przecież ewangelia Janowa… Ale do mnie najbardziej przemawia „stągiew siódma”, której wprost w tekście nie ma…
Sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń… – dla Jana, który lubił symbolikę liczb (patrz Apokalipsa), ta liczba nie może być przypadkowa… Liczba „sześć” oznacza „niedoskonałość”… Żydowskie oczyszczenia nie są na tyle doskonałe, by oczyścić człowieka, by obmyć go z winy i sprawić, by był czysty w oczach Boga…
Żydowskie oczyszczenia są wręcz niedoskonałe – potrzeba więc było „siódmej stągwi” (liczba „siedem” jest już liczbą doskonałą) – samego Jezusa – źródła łaski przebaczenia i prawdziwego obmycia z win…
Stąd właśnie ten dialog Maryi z Jezusem: „Synu, uczyń coś wreszcie! Im zabrakło „łaski”!”… I stąd też odpowiedź Jezusa o „godzinie, która jeszcze nie nadeszła”…
I „objawienie” z dzisiejszej ewangelii: bez „siódmej stągwi”, źródła łaski, i bez wsłuchania się w Jezusową ewangelię (zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie), sześć stągwi mego życia pozostanie puste i bezużyteczne…
Pozwólmy Mu więc na cud przemiany wody naszego egoizmu w prawdziwe wino miłości… → by nadać życiu sens…
Zaczerpnijmy z „siódmej stągwi” Jego Krzyża!!!…

  1. Dodaj komentarz

Dodaj komentarz