Archiwum dla 30 stycznia, 2022

IV niedziela zwykła, rok C

Egoistyczne pragnienie podczepienia się pod „ziomka-celebrytę”… Znane są przypadki, że gdy z rodziny, spośród znajomych, czy tylko z mojej miejscowości pochodzi ktoś znany – „współczesny celebryta” – to chętnie o tym opowiadamy i chętnie się do niego przyznajemy. To podnosi przecież naszą wartość i możemy coś na tym ugrać…
Prawdopodobnie dlatego też, wszyscy w Nazarecie pobiegli do synagogi by posłuchać ziomka, którego sława już do nich dotarła. Pewnie ze względu na znajomości liczyli na jakiś program specjalny i nadzwyczajne – specjalne dla nich – cuda… On jednak przyszedł ze słowem Bożym, z prawdą i mądrością – zaczął tłumaczyć o co chodzi w Słowie, które znają…
Pojawia się zniecierpliwienie i oburzenie: jakim prawem tak się wymądrza! kimże On jest?! przecież Go dobrze znamy!
To droga do zamknięcia się na Słowo!

Kontynuacja ewangelii sprzed tygodnia, w której Łukasz zwracał uwagę na to, że podstawą głoszenia Słowa jest to, by stało się ono wpierw częścią mnie samego – inaczej moje głoszenie będzie tylko nieudolną reklamą siebie samego a nie przekazywaniem Dobrej Nowiny… Chrześcijaństwo to przede wszystkim Wcielenie Słowa w nasze życie…
Stąd pewnie to piękne spostrzeżenie: A wszyscy przyświadczali Mu i dziwili się pełnym wdzięku słowom, które płynęły z ust Jego… Odkrywali jakąś moc w tym słowie, które słyszeli z Jego ust… Łukasz używa tu tajemniczego słowa: „przyświadczali” Mu… – to słowo występuje tylko raz w całym Piśmie św.
W polskim tłumaczeniu jakiś dziwny neologizm, którego słowniki do końca nie wyjaśniają. W greckim oryginale mamy: emartyron – co łacińskie tłumaczenie oddaje przez: testimonium illi dabant – dawać świadectwo aż do męczeństwa… Św. kard. J.H. Newman mówił o przyświadczeniu wiary [assent] jako o przylgnięciu do prawdy – nie tyle z powodu jej zrozumienia, ile ze względu na osobę wypowiadającą tę prawdę… Chodzi o przylgnięcie nie tylko umysłem ale i sercem…
Przylgnęli więc do Słowa tak, że stało się ono częścią ich samych…

Nic więc nie zapowiadało takiego dramatu… Przylgnęli do tego, co mówił – nie tylko umysłem ale i sercem – i… za moment odrzucili to, co im mówi… Co się stało? Skąd ta przemiana?
Pewnie rzeczywiście zależało im tylko na doraźnym działaniu: Lekarzu, ulecz samego siebie; dokonajże i tu w swojej ojczyźnie tego, co wydarzyło się, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum… Pewnie naprawdę potrzebowali Go jedynie do spełniania życzeń, zaspokajania codziennych potrzeb i zachcianek… Zapragnęli mieć Jezusa na małą, ludzką, przyziemną miarę…
A On… zamiast być dalej ich ziomkiem i realizować ich pragnienie korzystania z przywilejów – zapragnął ich wiary…
To ich przerastało…

Dobrze wiemy, że pokusa przylgnięcia do tego, co bliskie i skupienia się na tym, co przyziemne jest znana od wieków…
Do Marii Magdaleny, po zmartwychwstaniu, musiał ostro powiedzieć: nie dotykaj Mnie!, nie skupiaj się na obrazie mężczyzny, którego kochasz, spójrz dalej… Do wszystkich przywiązanych do św. Jana Pawła II mówi: „nie żyj papieżem-Polakiem, nie wspominaj kremówek – odnów swą wiarę!!!”… Itd. itp…
Wsłuchaj się w Słowo i pozwól mu przez ciebie przemawiać – niech ono stanie się częścią ciebie samego…

Dodaj komentarz