Archiwum dla 28 listopada, 2021

I niedziela adwentu, rok C

Czas radosnego oczekiwania ma dwa wymiary. W części pierwszej weryfikujemy swoją gotowość na powtórne przyjście Pana przy końcu świata; w drugiej zaś – bliżej Świąt Bożego Narodzenia – radujemy się z przyjścia, które już się dokonało dwa tysiące lat temu…
I o ile do radości w drugiej części adwentu nikt nie ma zastrzeżeń, o tyle radość w części pierwszej bywa wątpliwa… A jeśli już rzeczywiście jest, to bywa głęboko ukryta, wręcz niewidoczna…

Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów (…) Ludzie mdleć będą ze strachu (…) Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte… Można by sądzić, że lęk przed końcem świata jest jednym z wymiarów naszej wiary… Tymczasem – gdzieś tam z tyłu głowy – pojawia się intuicja, że taki lęk jest sprzeczny z wiarą w Boga, który jest Miłością… Przecież wszystko, co stworzył jest dobre… Co więcej: On wszedł w nasz świat, stał się człowiekiem… Czy zrobiłby to, gdyby zaraz miał to wszystko zniszczyć?…
Moje myślenie powinno się więc skupić nie na końcu świata, a na jego początku – na tajemnicy stworzenia… Pismo Święte zaczyna się od słów: Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię (Rdz 1,1) a Katechizm Kościoła Katolickiego [280] bardzo mocno podkreśla, że to: „stworzenie jest podstawą wszystkich zbawczych zamysłów Bożych”… Nasza wiara odwołuje się do tajemnicy stworzenia – a nie do tajemnicy końca tego świata; do tajemnicy Bożej miłości a nie do lęku przed zagładą…

Wypatrywanie końca świata nie da nam przecież odpowiedzi na pytania: „skąd pochodzimy?” i „dokąd idziemy?”, „jaki jest nasz początek?” i „jaki nasz cel?”, „skąd pochodzi i dokąd zmierza wszystko, co istnieje?”… Odpowiedź na te pytania możemy znaleźć jedynie w nadziei, że wszystko co Bóg stworzył jest dobre… I że to wszystko jest darem Bożej miłości dla nas – ludzi…
I może jest to powód by obecny adwent uczynić wyjątkowym… I to nie z powodu lęku przed końcem świata – ale dlatego, że odkrywam tajemnicę Jego Miłości w stworzeniu… Ukochał ten świat i dlatego stał się człowiekiem…
Niech ten adwent nie zachęca nas do lęku przed końcem świata, ale do przemiany naszego przepełnionego lękiem myślenia… Niech nas zainspiruje do dbania o nasz wspólny dom, którym jest ten właśnie świat… Niech pojawi się radość, miłość i przede wszystkim dostrzeganie drugiego człowieka…

I jeszcze jedna intuicja: dzisiejsze Słowo podpowiada nam, by spojrzeć na Boga, jak na „Tego, który się o nas martwi”… Gdy wyjeżdża ktoś bliski, na pożegnanie często mówimy z troską: „uważaj na siebie”…
Dziś Chrystus wysyła nas w świat i ostrzega: Uważaj na siebie. Nie daj się złapać w potrzask pożądania, przyjemności, wygody, dobrobytu i problemów tego świata… Nabierz dystansu…
Nie ostrzega przed żadną katastrofą kosmiczną – ostrzega przed katastrofą ociężałości serca: przed tym wszystkim, co odbiera człowiekowi radość i „lekkość” życia… Tu niewątpliwie chodzi o wszystkie mniejsze czy większe nałogi, grzeszne uwikłania i zniewolenia; o egoizm, egocentryzm i zamykanie się na czynienie tego świata coraz piękniejszym…
Nabierzcie ducha i podnieście głowy – oto chrześcijański dystans wobec świata… Wyprostuj się, podnieś głowę, spójrz z szerszej perspektywy… Nie patrz ciągle pod nogi, trzymaj głowę tak, by widzieć dalej… Spójrz daleko, w nieskończoną przestrzeń życia wiecznego…

Dodaj komentarz