XXXII niedziela zwykła, rok B

Aż kusi, by przy okazji ewangelii o ubogiej wdowie tłumaczyć ideę ofiar składanych na tacę podczas mszy św. By nawiązać do pierwszych wieków chrześcijaństwa i opowiedzieć nie tylko o chlebie, ale również o warzywach i zwierzętach ofiarowanych podczas liturgii, które potem przez diakonów były rozdawane ubogim, wdowom i potrzebującym… W liturgii do dziś zachował się z tego obrzęd obmycia, któremu nadano sens jedynie duchowy…
Taca, która zastępuje współcześnie te wszystkie dary jest wyrazem troski o utrzymanie wspólnoty Kościoła, jego duszpasterstwa – nigdy kapłana – ale to przecież fakt wszystkim znany…
Chleb i wino, które ofiarujemy, jest symbolicznie darem każdego z nas – składamy je na ołtarzu jako wyraz pragnienia złożenia na ołtarzu samych siebie – pragnienia bycia przemienionym w dar dla Boga… Dlatego podłączamy się niejako do obrzędu ofiarowania i składamy ofiary pieniężne jako skromny wyraz naszego włączenia się w ofiarę na ołtarzu – daję coś od siebie, z siebie… Nikt nie wymaga byśmy wrzucali do koszyka wszystko co mamy – ale pewnym nieporozumieniem byłoby również wrzucanie tylko tego, co nam zbywa…

Gdy czytam dzisiejszą ewangelię obok wdowy widzę zaraz młodzieńca z przypowieści o uchu igielnym… Jakże dwie różne postaci: smutny młodzieniec z wielkim majątkiem i sercem skutym przywiązaniem do rzeczy materialnych oraz głodna wdowa z sercem bogatszym zapewne niż majątek młodzieńca…
Zwykłe ludzkie wyrachowanie, którym się na co dzień kierujemy, każe uznać tę wdowę za co najmniej nieroztropną… Po ludzku patrząc dostrzegamy tylko pieniądz w dłoni i pusty żołądek – nie serce… Bóg jednak ciągle patrzy w serce i zna wielkość każdego czynu, którym próbujemy przekroczyć egoizm…
Może siedzi sobie właśnie gdzieś blisko mnie i patrzy w portfel mojego serca – obserwuje moje codzienne gesty i rytuały, pozory, może nawet gierki obliczone na pokaz… Siedzi i kiwa głową… Chciałby widzieć bezinteresowną dobroć a nie wyrachowaną sprawiedliwość…

Kluczem do zrozumienia dzisiejszej ewangelii są słowa: ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie…
Jezus patrząc na tę ubogą wdowę widzi w niej samego siebie… To Bóg poszedł na całość i oddał nam wszystko co miał: swojego jedynego Syna… Syn również oddał nam totalnie wszystko – swoje życie…
Pójść za Jezusem, realizować w swoim życiu obraz i podobieństwo Boga, to oddać wszystko, całego siebie… Wdowi grosz oznacza nieograniczone zaufanie Bogu – bo tak naprawdę każda ofiara jest zewnętrznym wyrazem zaufania Bogu…
Nikt z nas nie lubi zawdzięczać zbyt wiele innym – każdy wolałby być raczej niezależny. Na płaszczyźnie duchowej nie da się być całkowicie niezależnym – nic nie dokonuje się bez łaski…
Jeśli się tego nie nauczę, jeśli będę kurczowo zamykał portfel mego serca – pojawi się pycha…

  1. Dodaj komentarz

Dodaj komentarz