XXI niedziela zwykła, rok C

Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym… – a do nas: Nie wiem skąd jesteście… To słowa, które w pierwszej chwili rodzą we mnie bunt… Jestem księdzem, jestem – wydawałoby się – blisko Pana, ale On mówi je także i do mnie… Jak tak można?
I nawet gdy Mu przypomnimy: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś… Powtórzy: Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście… Aż się chce odwrócić na pięcie i podziękować za taką znajomość…
Zaraz jednak przychodzi refleksja, że Jego zamiarem nie jest – i nigdy nie było – straszenie potępieniem… Że Jego ewangelia jest Dobrą Nowiną; że Jego ewangelia jest prawdziwym słowem miłości…

Na te mocne – rodzące bunt – słowa też więc trzeba spojrzeć jak na słowo miłości… Może są one właśnie pełnym miłości ostrzeżeniem i prośbą zarazem… Ostrzeżeniem i prośbą, by samego Pana traktować z należytą powagą a Jego miłosierdzia nie wykorzystywać do bagatelizowania grzechu…
Ta ewangelia powinna niepokoić tylko tych, którym się wydaje, że będąc przyjaciółmi Chrystusa, mogą sobie wygodnie usiąść na kanapie i o nic się nie starać; że już Go sobie „oswoili”, bo poklepują Go po ramieniu; że należą do tych nielicznych, którzy będą zbawieni…
Ta ewangelia jest jak zimny prysznic dla tych, którzy idą za Nim w przekonaniu, że „towarzyszenie Mu” wystarcza do zbawienia… – tymczasem: Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi… Te słowa były skierowane przede wszystkim do członków Narodu Wybranego – jakby chciał przypomnieć, że samo „wybranie” nie wystarcza… Że o Królestwo trzeba zawalczyć… To, że jesteśmy „wybranymi” nie jest naszą zasługą – to Jego łaska i dar…
Dlatego mówi do nas – do ochrzczonych, do chodzących w miarę regularnie do kościoła, do przystępujących do sakramentów: otrzymaliście od Pana łaskę wybrania i… nie spoczywajcie na laurach, zawalczcie o Królestwo!… Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi…
Do zbawienia nie wystarczą jedynie deklaracje i wybór Chrystusa na swojego Pana… Deklaracja, że „Jezus jest moim Panem” – choćby nie wiem jak uroczysta – nie wystarczy – potrzeba konkretnego działania! Nie wystarcza nawet „domniemana bliskość”, „znanie się z widzenia”: Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś… Jemu chodzi o wejście w relację, o współpracę, o wspólne realizowanie dzieła…

To prawda, że Królestwo jest dla wszystkich, bo wszystkich Bóg powołał do istnienia z miłości i wszystkich pragnie mieć blisko siebie… Ale – mimo powszechnej zbawczej woli Boga – nie powinniśmy uważać zbawienia za coś oczywistego!… Być może niektórym się wydaje, że mogą powiedzieć sobie: Ty mnie kochasz, ja się jakoś tam do Ciebie przyznaję, a więc mogę robić cokolwiek zechcę – a Ty mnie wpuścisz do królestwa…
To najprostszy sposób, by zamknąć sobie drogę do królestwa: Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości… Sprawiedliwością jest oddać każdemu, co się mu należy… Jeśli On oddał mi się cały – oczekuje ode mnie tego samego… Niesprawiedliwością więc byłoby zawłaszczanie dla siebie jakiejś części swojego życia i nieoddanie się Mu całkowicie…

  1. Dodaj komentarz

Dodaj komentarz