Archiwum dla 10 kwietnia, 2022

VI niedziela Wielkiego Postu, rok C

Męka i śmierć – tajemnica, której nie można zaszufladkować…
Bo nie chodzi tu jedynie o nasze grzechy – choć każdy z nich jest niewątpliwie okrzykiem: Ukrzyżuj Go!…
Nie chodzi też o to, że wielokrotnie zaliczamy Go – mniej lub bardziej świadomie – w poczet złoczyńców… A dzieje się tak za każdym razem, gdy mówimy, że jest „nieżyciowy”, że Jego ewangelia nie przystaje do naszych czasów a jej przesłanie jest anty-ludzkie.. Stawiamy Go wtedy po stronie wrogów prawdziwego humanizmu i człowieka…
Nie chodzi też zapewne o kpienie ze „słabości” Tego, który powinien być mocny: Innych wybawiał, niechże teraz siebie wybawi, (…) wybaw sam siebie (…) Wybaw więc siebie i nas… Gdzie jest Bóg, gdy dzieją się te wszystkie okropieństwa… Gdyby istniał, nie pozwoliłby na to… Jego słabość jest nie na miejscu… Takiego Boga nie rozumiem – takiego Boga nie potrzebuję, obok takiego Boga przechodzę obojętnie…
Ja potrzebuję Boga pełnego siły, zwyciężającego i pokonującego wszystko to, co mnie wyniszcza… – a nie jedynie „towarzyszącego” mi w mojej drodze… Tak gromkie i radosne hosanna! przemienia się w przepełnione zawodem i zmierzające ku nienawiści ukrzyżuj!

A może czegoś właśnie nie rozumiem?… I wpatrując się w krzyż i słuchając opisu Męki Pańskiej – koncentruję się jedynie na Jego cierpieniu?… Bo to ono ma budzić we mnie poczucie winy…, które zrodzi posłuszeństwo Bogu, wierność w zachowywaniu przykazań i wykonywanie różnych praktyk religijnych…
Koncentracja na cierpieniu jest „prostsza” i mniej wymagająca niż koncentracja na prawdzie o miłości, której nie rozumiem i nie wiem czym ona naprawdę jest…
W swojej często niedojrzałej, egocentrycznej miłości koncentruję się na tym co daję… Stąd pewnie w krzyżu widzę jedynie cierpienie Boga – a nie Jego dar miłości dla mnie… Podobnie bywa z „kochającymi” rodzicami – zamiast skupić się na darze miłości, którym obdarowywane są ich dzieci – wypominają im swoje poświęcenie, cierpienie, i to, ile z siebie dają…
A przecież istotą miłości – która nie jest egocentryczna – nie jest to, co robię dla drugiej osoby i co z siebie daję – ale to, co otrzymuje obdarowany… Miłość, to zabieganie o dobro drugiego a nie koncentracja na sobie i swoim poświęceniu…
Istotą daru Jezusa, Jego krzyża, nie jest i nie może być Jego cierpienie, które ma prowadzić do poczucia winy… Istotą daru Jezusa, Jego krzyża – jest miłość…
To w krzyżu Boże słowo „Kocham” wypowiedziane do człowieka staje się ciałem… Sam krzyż, męka i śmierć Jezusa, są czymś wtórnym wobec prawdy o miłości Boga, który robi wszystko, by nic nie oddzielało już człowieka od Jego miłości… Przez krzyż usuwa grzech i jego skutek – śmierć; przez krzyż czyni nas jeszcze bardziej bliższymi sobie: zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół…
Od momentu Jego śmierci na krzyżu wszyscy mają przytęp do Ojca – Bóg już nie jest już niedotykalny, nic nas od Niego nie oddziela… Bariera znika – Bóg staje się bliski… Zasłona przybytku się rozdarła – a to oznacza, że niebo otwiera swe podwoje dla tych, którzy uwierzą w to, co dokonało się na krzyżu, tych, którzy uwierzą w Jego miłość…

Dodaj komentarz