Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa, rok C

Mówi się, że święta Bożego Narodzenia to święta najbardziej rodzinne – stąd ten szczególny akcent podczas świętowania tajemnicy Wcielenia… Prawdy o miłości Boga do człowieka nie da się objawić gdzie indziej jak tylko w rodzinie. To przecież w rodzinie każdy z nas miłości doświadcza i miłości się uczy…
Bez rodziny nikt z nas nie jest w stanie zrozumieć słowa „kocham”. I nie chodzi tu o jakąś sielankę – chodzi o poligon, na którym weryfikujemy miłość…

Syn Boży przyszedł na świat i wychował się w rodzinie: w rodzinie był poddany swoim ziemskim rodzicom, w rodzinie wreszcie czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi
Mam nadzieję, że nikt nie myśli sobie, że w rodzinie Jezusa („świętej rodzinie”) była tylko i wyłącznie sielanka – a nasze rodziny są inne i w naszych rodzinach tak pięknie żyć się nie da… Nic bardziej mylnego – tam też było wiele bolesnych napięć… Począwszy od napięcia pomiędzy Józefem a Maryją, gdy dowiedział się, że jest w stanie błogosławionym i nie chciał jej przyjąć, poprzez problem ze znalezieniem noclegu i sam poród, emigrację do Egiptu, samo zgubienie Syna (czy rodzice mogą sobie na to pozwolić?), brak Józefa (śmierć? – nie pojawia się potem na kartach ewangelii), aż do śmierci jedynego Syna… To tylko niektóre „napięcia” przynoszące wiele ludzkiego bólu, o których wspomina ewangelia – a pewnie było ich o wiele więcej…

Nie o sielankę więc chodzi – bardziej o poligon, na którym weryfikujemy miłość i tej miłości się naprawdę uczymy… W rodzinie nie da się kochać na niby – wszystkie iluzje zostaną natychmiast ujawnione…
Na „rodzinnym poligonie” człowiek miłości się uczy i do miłości dojrzewa – szczególnie w wymiarze dawania siebie… Tu nie da się zamknąć w egocentrycznej skorupie – bo miłość nie ma nic wspólnego z egoizmem czy egocentryzmem… To w rodzinie i dla rodziny pojawia się potrzeba rezygnacji z marzeń, kariery, ambicji, samego siebie – bo żyję dla drugiego – nie tylko dla współmałżonka, ale i dla dziecka… W rodzinie uczymy się być razem, by budować wspólny dom…
Jezus przyjmując ludzką naturę, przyjął nie tylko potrzebę jedzenia, picia i wypoczynku – ale również potrzebę bycia kochanym przez swoich rodziców… To w rodzinie, a nie gdzie indziej, realizuje się wszczepiona w nas potrzeba bycia kochanym…

Obyśmy – w tym „zwariowanym” i „zachęcającym do walki między sobą” świecie – o tym nie zapominali…
Ktoś kiedyś powiedział, że brak miłości jawi się światu jako nieobecność Boga. Oby w naszych rodzinach można było doświadczyć Jego prawdziwej obecności…
Dlatego, podziękujmy dziś naszym własnym rodzinom: małżonkowie sobie nawzajem, dzieci rodzicom, rodzice dzieciom… Podziękujmy za ten poligon, na którym uczyliśmy się, uczymy się i będziemy się uczyć miłości…
Ja dziś dziękuję swojej rodzinie…

  1. Dodaj komentarz

Dodaj komentarz