XVII niedziela zwykła, rok B

Rzekł do Filipa: „Gdzie kupimy chleba, aby oni się najedli?” A mówił to, wystawiając go na próbę. Wiedział bowiem, co ma czynić… – zawsze zastanawiały mnie te słowa – o jaką próbę Mu chodzi i dlaczego wystawia na nią Filipa?
Czy to nie aby nawiązanie do kuszenia na pustyni?: jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem… – zaradź ich pragnieniu głodu… Z drugiej strony widzimy ewidentne nawiązuje do cudu Elizeusza (z I czyt.) i do Mojżesza prowadzącego Izraelitów przez pustynię do Ziemi Obiecanej [zbliżało się święto żydowskie, Pascha]… To On dziś prowadzi do Ziemi Obiecanej – do miejsca przebywania z kochającym Ojcem…
I jak dwa tysiące lat temu usiadł przed tłumem i mówił: żal mi tego ludu, chciałbym byście nie ustali w drodze i rozmnażał chleb – tak dziś – w tajemnicy Kościoła – dokonuje tego samego – siada przed nami mówiąc: chciałbym, byście nie ustali w drodze i rozmnaża chleb eucharystyczny, chleb umocnienia na drodze do Ziemi Obiecanej… Oto tajemnica Eucharystii…

I może w tej właśnie perspektywie należy spojrzeć na próbę, której zostaje poddany Filip: czy wiesz o co w tym chodzi?… – o co chodzi w cudzie rozmnożenia chleba – w cudzie eucharystii?…
A o co chodzi oprócz pokarmu? O błogosławienie Boga za Jego dary, czyli dziękczynienie oraz o włączenie w to dziękczynienie swojej własnej pracy – tego, co udało mi się osiągnąć dzięki Jego łasce…
W trakcie ofiarowania kapłan wypowiada piękne słowa – rzadko je słyszymy, bo bywają zwykle „zagłuszane” śpiewem: Błogosławiony jesteś, Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb, który jest owocem ziemi i pracy rąk ludzkich; Tobie go przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia. I zaraz potem: Błogosławiony jesteś, Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy wino, które jest owocem winnego krzewu i pracy rąk ludzkich; Tobie je przynosimy, aby się stało dla nas napojem duchowym. „Błogosławiony jesteś Boże” – czyli dziękujemy Ci, za dary, które otrzymaliśmy dzięki Twojej hojności (owoc ziemi, owoc winnego krzewu). Ale równocześnie dziękujemy Ci za to, że te dary są również owocem pracy rąk ludzkich – naszej pracy…

Po pierwsze więc: „wkład własny”… (przez dwanaście lat pracy w Lublinie przy różnych projektach nauczyłem się czym jest „wkład własny”) – na eucharystię, z której czerpię duchowe dary i umacniam się w drodze do Królestwa nie mogę przyjść z pustymi rękami… Ja przychodzę z moim „wkładem własnym”, który składam na ołtarzu – owoc mojej pracy i zaangażowania – to wszystko co robię dla wspólnoty Kościoła, dla drugiego człowieka. Eucharystia nie gromadzi – przepraszam za wyrażenie – pasożytów. Eucharystia gromadzi tych, którzy potrafią się dzielić – warto o tym pamiętać, gdy przychodzę, by „uczestniczyć” we mszy św.

Po drugie: „dziękowanie” – za ów „wkład własny” – Eucharystia jest dziękczynieniem. Tymczasem bywa, że na mszę św. przychodzę z bagażem problemów, żali i pretensji do siebie, świata, i samego Boga. Opowiadam jaki to „nijaki” jestem, jakie to moje życie „bezsensowne i bezowocne” – podobnie jak Andrzej: lecz cóż to jest dla tak wielu? – niczym jest to, z czym przychodzę, to takie marne…
A On dziś mówi: Naprawdę wystarczy to, co masz… Podziękuj za to! Skończ się wreszcie użalać i zacznij się dzielić z innymi – podziękuj za każdy „wkład”, z którym przychodzisz – podziękuj za życie, zdrowie, rodzinę, pracę, za każde doświadczenie, nawet to trudne i niezrozumiałe… By zaradzić potrzebom drugiego człowieka nie potrzeba wiele – wystarczy, że zacznę się dzielić tym co mam. On w tajemnicy eucharystii – dziękczynienia – potrafi to przyjąć, pobłogosławić i sprawić, że będzie owocowało życiem – prawdziwym i pełnym sensu życiem…

Ale ta dzisiejsza ewangelia jest również jedną z piękniejszych definicji modlitwy… Jakże często prosimy Boga: uczyń to, zrób tamto, Panie Boże przecież bez tego nie da się żyć… Chcielibyśmy, by wkroczył w nasze życie i dokonał cudu…
A On zapyta: a gdzie twój wkład własny – creatio ex nihilo się skończyło – co dałeś od siebie, by stało się to, o co prosisz? Nie chce tworzyć czegoś z niczego – chce błogosławić i pomnażać to, co mu ofiaruję…
Jeśli o coś prosisz, On zapyta: dałeś z siebie wszystko? oddałeś te symboliczne „pięć chlebów i dwie ryby”?… Niezręcznością – żeby nie powiedzieć niegodziwością – byłoby prosić o pomoc nie dając nic z siebie – nie dając z siebie wszystkiego… On błogosławi i pomnaża tylko to, co dałem z siebie – oto tajemnica modlitwy i jej wysłuchania…
Pobłogosławi i rozmnoży moje wysiłki – a łaski będzie w nadmiarze…

  1. Dodaj komentarz

Dodaj komentarz